Fennesz - Venice [CD]

  • szt.
  • Cena netto: 43,90 zł 54,00 zł

Rafał Księżyk (Antena Krzyku 2/20004):
Najbardziej (i z największym niepokojem) wyczekiwana płyta ostatnich miesięcy. W trzy lata po olśniewającym arcydziele "Endless Summer" ukazuje się kolejny studyjny album Fennesza. Główna oś jego muzyki pozostała bez zmian ? artysta wygrywa kontrast pomiędzy nostalgicznymi, romantycznymi pasażami i nawiedzającymi je kapryśnie hałaśliwymi zakłóceniami i usterkami. Sygnalizowana w tytule zmiana odniesień wydaje się dość drastyczna. Od niosących surferów fal oceanów po dość klaustrofobiczną atmosferę kanałów i lagun Wenecji. Taki dystans dzieli "Endless Summer" i "Venice", co nie pozostało bez wpływu na muzykę, w której złagodzeniu ulega wspomniany kontrast. Fennesz oderwał się od epatowania mirkoelektronicznymi brzmieniami cyfrowego glitch, wyraźnie natomiast inspiruje się minimal music i elektroakustyczną szkołą generowania hałasów. Co ciekawe, inaczej, niż większość elektronicznych pasjonatów elektroakustyki, Fennesz interesuje się tu raczej studyjną iluzją, a nie eksploracją organicznych aspektów dźwięku. Najbardziej zaskakujące, że w finale pozwala sobie na całkiem czyste partie gitary. Spogląda też ku swoim korzeniom. Pamiętamy, iż jego gitarowe ekstrawagancje rozpoczęły się od podpatrywania ekscesów brytyjskiej izolacjonistycznej psychodelii przełomu lat 80. i 90. a la Kevin Shields (My Bloody Valentine) i Robert Hampson (Main). W miarę rozwoju porzucił eksperymenty ze zwielokrotnianiem gitarowych preparacji na rzecz ich szatkowania na laptopie. Teraz tamte psycho-dronowe tradycje znów się odzywają. Utwór "Circassian" pobrzmiewa w tle dronową gitarową ścianą dźwięku w duchu Velvet Underground, co wypada jak remiks My Bloody Valentine czy wręcz Jesus & Mary Chain na mocnych opiatach. Wprost do wyszukanego dream pop lat 80. odnosi się Fennesz w pierwszym wokalnym utworze w swej karierze. W "Transit" zaśpiewał David Sylvian (rok temu Fennesz zagrał na jego solowej płycie). Z kolei "City Of Light" z powodzeniem mógłby się odnaleźć na instrumentalnej stronie "Low" nowofalowego Bowie'go. Po egzotycznej orgii mikrodźwięków "Endelss Summer" na "Venice" dostajemy wywiedzione z jej doświadczeń studium cokolwiek klasyczne. W zasadzie udana płyta, ale wyważona tak, iż choć trudno mówić o totalnym rozaczarowaniu, nie przynosi też olśnień. Z pewnością będę do niej sięgał rzadziej, niż do "Endless Summer". Ci, którym nie w smak będzie przyciemniona i uspokojona aura "Venice" nie powinni narzekać, bo pozostaje przecież do odkrycia kilka wspaniale szorstkich i bezkompromisowych albumów, które Fennesz popełnił zanim stał się sławny. Miejmy nadzieję, iż nasz artysta zarobi na Wenecji tyle kasy, iż będzie mógł przeprowadzić się w jakiś bardziej inspirujący zakątek świata.

Info dystrybutora:

Na tą płytę fani muzyki elektronicznej czekali z niecierpliwością od wielu lat...
"Venice" to czwarty studyjny album słynnego wirtuoza laptopowego (???), nagrany latem 2003 roku w Wiedniu. Jest pierwszym całkowicie nowym materiałem po "Endless Summer", który został okrzyknięty przez prase muzyczną na całym świecie najważniejszym albumem z muzyką elektroniczną ostatnich lat. Paradoksalnie jednak Fennesz używał... gitary, a właściwie dźwięków gitarowych preparowanych następnie przez komputer... Na pograniczu ambientu, emo-elektroniki i muzyki konkretnej.

Punktem wyjścia prac Fennesza są analogowe i cyfrowe efekty oraz dziwne brzmienia gitarowe, które sa załadowane do komputera jako sample i tak długo modulowane i przetwarzane, aż powstałych w ten sposób dźwieków w żaden sposób nie można porównac z ich poczatkowymi brzmieniami. Obok abstrakcyjnych ekspedycji dźwiękowych w muzycznych rzeźbach Fennesza można odnaleźć dalekie echa dubu, techno czy drum & bass. Chodzi jednak tutaj raczej przede wszystkim o swoiste transformacje specyficznych "technik stylistycznych".

Jego wizja popu nie pasuje oczywiście do utartych schematów... i pewnie dlatego jest taka pociągająca.
Fennesz jest raczej jazzowym improwizatorem gitary i laptopa niż matematycznym twórcą muzyki elektronicznej. Jego muzyka nie jest zaprogramowana, lecz płynie jak powolna, ale nieprzewidywalna rzeka.

Słynne są kolaboracje Fennesza z Jimem O'Rourke i Peterem Rehbergiem (projekt Fenn'o'berg na dwóch albumach w MEGO).

Fennesz współpracował min. z Davidem Sylvianem, który gościnnie pojawia się także na "Venice" (śpiewa w utworze "Transit").


Tracklista:

Rivers Of Sand     4:42     
Château Rouge     6:40     
City Of Light     6:34     
Onsra     0:20     
Circassian     5:49     
Onsay     1:08     
The Other Face     3:25     
Transit (Vocal - David Sylvian)    4:59     
The Point Of It All     5:01     
Laguna     2:56     
Asusu     0:55     
The Stone Of Impermanence     6:37